28.03.2011

Szyki piechoty w Ameryce, c.d.

Jakich szyków używały poszczególne armie w wojnie o niepodległość Stanów Zjednoczonych ?
Na pewno wszystkie oddziały brytyjskie i prowincjonalne (lojaliści) poruszają się w dwóch szeregach i mogą wybierać pomiędzy szykiem zwartym a luźnym. Hesi już po Long Island, od 1777 walczą w dwóch szeregach, ale w szyku zwartym, co wiemy z listu generała Knyphausena, który jeszcze w 1781 roku, bezskutecznie prosił swego włądcę o zezwolenie na działanie w szyku luźnym, umożliwiającym  szybsze manewry. Z drugiej jednak strony, regiment von Bose, biorący aktywny udział w kampanii w Karolinach wydaje się nie mieć żadnych problemów ze współdziałaniem z Brytyjczykami. Ciekawy jest też dziennik pułkownika Campbella z wyprawy przeciw Savannah w 1778 roku. Campbell pozostawił szczegółowe wyliczenia dotyczące szyku swego małego korpusu, z którego wynika, że na żołnierza w linii przewidział jeden jard (90 cm) terenu, nie czyniąc przy tym żadnej różnicy pomiędzy jednostkami brytyjskimi, prowincjonalnymi oraz dwoma batalionami heskimi. Wynikałoby z tego, że jeśli tylko oddziały heskie nie walczą pod dowództwem swoich generałów, mogą używać szyku luźnego. A co z tyralierą ? Tej na pewno używają hescy jegrzy, wydaje się jednak, że nie powinna być dostępna pozostałym jednostkom.
Wojska Brunszwiku używają dwóch szeregów w swojej jedynej kampanii, która zakończyła się kapitulacją pod Saratogą. Jeszcze przed wyruszeniem do akcji odebrali oni intensywne szkolenie w szyku luźnym, niemniej jednak wiemy, że żołnierze generała Riesedla pod Freeman’s Farm, idąc do walki wręcz zacieśnili szyki do zwartych. Widać z tego, że mogli oni dostosowywać swoje szyki do sytuacji.
A co z Amerykanami ? Nie zachowały się żadne instrukcje dotyczące ich szyków na polu bitwy, a różnorodność używanych przez nich regulaminów nie pozwala na generalizowanie. Na pewno walczyli w dwóch szeregach i w szyku zwartym. Czy wzorem Brytyjczyków rozluźniali szeregi ? Wydaje się, że raczej nieczęsto – jeszcze pod koniec wojny daje się słyszeć narzekania na „sztywną niemiecką taktykę” utrudniającą walki w trudnym terenie. Jakby wbrew temu, kapitan Ewald z heskich jegrów, podczas swej niewoli po Yorktown, czyli już pod koniec wojny obserwował ćwiczenia amerykańskiego regimentu ustawionego „z odstępami szerokości człowieka”, czyli szyku luźnym.  W tej sytuacji wydaje mi się, że piechota kontynentalna powinna mieć możliwość użycia szyku luźnego, natomiast milicja musi walczyć jedynie w szyku zwartym.
Oddzielnym tematem jest używanie przez Brytyjczyków i Amerykanów tyraliery, tym jednak zajmę się kiedy indziej.
Z Francuzami sprawa jest prosta – piechota liniowa i grenadierzy działają w jedynie w szykach zwartych (i w trzech szeregach !) natomiast szaserzy oraz różnego typu jednostki kolonialne mogą także używać tyraliery.

23.03.2011

”Loose files and American scramble”

„Luźne szyki i amerykański nieład” – tak po latach jeden z uczestników określił taktykę brytyjskiej piechoty w amerykańskiej wojnie o niepodległość. W tym poście zajmę się odpowiedzią na pytanie – w jakim szyku powinny walczyć armie w tej wojnie.
Na początku konfliktu obowiązujące były szyki europejskie – batalion ustawiony w trzech liniach, w szyku zwartym.
Brytyjczycy bardzo szybko przeszli na szyk dwuszeregowy. 26 lutego 1776 roku, nowy dowódca sił w Ameryce, generał Howe, nakazał też rozluźnienie szyków do 18 cali (45 cm) pomiędzy żołnierzami. Ponieważ w szyku zwartym żołnierz w linii zajmuje 60 cm (w tym 45 cm jego korpus, plus 15 cm pomiędzy ramionami), szyk luźny generała Howe oznaczał 90 cm na jednego żołnierza. Gubernator Kanady, gen. Carleton nakazał wprowadzenie identycznego szyku rozkazem z 29 czerwca 1776 roku, czyli jeszcze przed wyprawą Burgoyne’s, zakończoną kapitulacją pod Saratogą.
Nie należy jednak zakładać, że luźny szyk był jedynym, jakiego Brytyjczycy używali w Ameryce. Należy pamiętać, że takie rozrzedzenie żołnierzy było możliwe tylko dzięki nieobecności ciężkiej kawalerii i wobec braku równorzędnego przeciwnika w walce wręcz. W późniejszej fazie konfliktu, wobec poprawiającego się wyszkolenia Amerykanów, Brytyjczycy coraz częściej musieli powracać do szyku zwartego, szczególnie podczas walk na bagnety. Z tego okresu pochodzi regulamin, który mjr Ferguson napisał dla swojego pułku American Volunteers. Zakłada on trzy rodzaje szyku: zwarty, stosowany podczas ataków na bagnety, luźny – do walki ogniowej (dosłownie firing order), zakładający odstęp 90 cm pomiędzy żołnierzami, oraz tyralierę, w której pary żołnierzy są oddalone od siebie o 4 jardy (360 cm).
Daje to nam szeroki wachlarz szyków, stosowanych w tej wojnie:
Szyk zwarty – 60 cm na żołnierza w linii
Szyk luźny – co najmniej 90 cm, ale nie więcej niż 165 cm
Tyraliera – powyżej tej ostatniej wielkości, nie mniej niż 180 cm, a zazwyczaj więcej, zależnie od okoliczności.

21.03.2011

Przepisy "British Grenadier"

Rozpoczynając prace nad nowym okresem – wojną o niepodległość Stanów Zjednoczonych, postanowiłem oprzeć się na jakimś istniejącym systemie przepisów. Po krótkim przeglądzie rynku mój wybór padł na British Grenadier, wydawany przez Caliver Books. System oparty jest na popularnym General de Brigade do wojen napoleońskich, ale autor nie ograniczył się do prostego przeniesienia mechaniki do nowego okresu, ale stworzył system oddający moim zdaniem unikalną atmosferę tej wojny. Co ważne, przepisy zawierają też krótkie wprowadzenie do organizacji oraz omówienie taktyki, wskazujące, że autor jest specjalistą w swojej dziedzinie. Jak to obecnie jest w zwyczaju, założone zostało forum poświęcone systemowi, na którym można podzielić się swoimi spostrzeżeniami i wątpliwościami.
Kilka słów o przepisach. Przelicznik figurek wynosi 1:20 dla dużych bitew, a 1:15 do 1:10 dla mniejszych starć. Jeden model działa symbolizuje dwie sztuki. Na planszy wystawia się też figurki brygadierów i dowódców wyższego szczebla. Piechota i kawaleria zostały zgrupowane na wspólnych podstawkach, co poprawia estetykę, tak ważną dla mnie, który jestem może bardziej modelarzem niż wargamerem. Wszystko to wygląda bardzo sensownie, niestety w przepisach znalazły się też elementy, które nie do końca mi odpowiadają, takie jak sprzęgnięcie dezorganizacji ze stratami czy niewłaściwe potraktowanie tyralier. W związku z tym postanowiłem opracować własną wersję przepisów, pozostając przy zalecanej przez nie organizacji oddziałów, co może w przyszłości ułatwić znalezienie przeciwników.

18.03.2011

Matthew Spring "With Zeal and With Bayonets Only"

To musiała być pierwsza książka, którą omówię na blogu. Częściowo ponieważ (nie)przypadkowo nosi ten sam tytuł co blog, ale przede wszystkim dlatego, że jest to podstawowa pozycja na półce każdego, kto zajmuje się wojną o niepodległość Stanów Zjednoczonych. Autor jest historykiem na uniwersytecie w Leeds, a książka jest poszerzoną wersją jego pracy doktorskiej "The British Army on campaign in North America, 1775-1783" i omawia kolejno wszystkie aspekty taktyki i strategii Brytyjczyków podczas tej wojny.
Nie jest moim zamiarem recenzowanie tej książki, gdyż (pochlebne zazwyczaj) recenzje można bez trudu znaleźć na stronach internetowych księgarń. Wolę zająć się analizą zawartych w niej informacji z punktu widzenia wargamera, innymi słowy - jak powinny wyglądać przepisy do gry w świetle informacji, które przekazuje nam dr Spring.
Po pierwsze: walka ogniowa. Dotychczas spotykałem się z wieloma sprzecznymi opiniami na temat skuteczności ognia karabinowego podczas tej wojny. Legendarne są wyczyny amerykańskich riflemenów, uzbrojonych w gwintowane "długie strzelby z Pennsylwanii". Z drugiej strony, przyjmuje się, że regularni żołnierze brytyjscy byli niezrównani w walce ogniowej w zwartym szyku, kiedy mogli prowadzić ogień plutonowy. W którymś opisie pierwszej bitwy pod Saratogą stwierdzono nawet, że generał Gates tylko dlatego opuścił swoje umocnione pozycje, by zmierzyć się z Brytyjczykami w gęstym lesie, gdzie nie mogli oni wykorzystać swojej przewagi w wyszkoleniu strzeleckim.
Spring analizuje po kolei opinie współczesnych na ten temat i dochodzi do odmiennych wniosków. Według niego nie było większej różnicy pomiędzy skutecznością ognia regularnej piechoty brytyjskiej, lojalistów, armii kontynentalnej ani nawet milicji. Ogień plutonowy, aczkolwiek imponujący na ćwiczeniach nie był możliwy do utrzymania w warunkach polowych i już po 2-3 salwach plutonowych żołnierze przechodzili na ogień pojedynczy. W warunkach amerykańskich, w niełatwym terenie i przy rozluźnionych szykach regułą stało się oddawanie salw batalionowych, po których następował albo atak na bagnety, albo bezładny ostrzał, na który oficerowie nie mieli najmniejszego wpływu. Co ciekawsze - nie miała znaczenia szybkość prowadzenia ognia. Autor przywołuje tu opinie oficerów, którzy po doświadczeniach wojny siedmioletniej twierdzili, że "nie należy strzelać za szybko". Obserwowano, że żołnierze przymuszani do szybkiego tempa ładowania broni, robili to niechlujnie, np. zamiast przybić ładunek stemplem uderzali kolbą karabinu o ziemię, by siła bezwładności skompaktowała ładunek w lufie. Tak załadowane pociski miały potem mniejszy zasięg, celność, a nawet siłę przebicia – potrafiły zatrzymywać się na mundurach trafionych żołnierzy.
Z przytoczonych w książce przykładów wynika natomiast, że większy wpływ na skuteczność ognia miały warunki w jakich był prowadzony. Najskuteczniejsza była pierwsza salwa, gdyż karabiny były naładowane przed bitwą, lufy nie były zanieczyszczone przez resztki spalonego prochu, a krzesiwo nie było uszkodzone. Kolejnym ważnym elementem była sytuacja taktyczna. Ogień z przygotowanej pozycji był szczególnie zabójczy, nawet jeśli ta pozycja oznaczała jedynie płot lub mur, o który strzelec opierał swój muszkiet. Także długi czas oczekiwania na przeciwnika sprzyja poprawnemu celowaniu, podczas gdy oddziały, które podczas ataku zatrzymywały się na chwilę by oddać salwę miały tendencję do przenoszenia ognia ponad celem. Jeden z obserwatorów zauważył, żołnierze strzelający w marszu często naciskali spust w momencie złożenia się do strzału, bez celowania. Efekt takiego ognia musiał być mizerny, i rzeczywiście - niektóre oddziały milicji, które pod Guilford Courthouse uciekły przez brytyjskimi bagnetami nie miały podobno żadnych strat, pomimo że przed atakiem Brytyjczycy oddali do nich salwę z bliskiej odległości.

Biorąc powyższe pod uwagę, wydaje się, że wszystkie jednostki używające gładkolufowych muszkietów powinny mieć taką samą siłę ognia, a promowane mogą być oddziały, które nie poruszają się przed oddaniem salwy, ale oczekują przeciwnika na wybranej przez siebie pozycji. Innymi czynnikami wpływającymi na siłę ognia powinny być - pierwsza salwa oraz dym prochowy, przeszkadzający obu stronom podczas przedłużającego się pojedynku ogniowego.

Drugą ważną sprawą, szeroko omówioną w książce jest szybkość manewrów i szyki armii brytyjskiej, ale tym zajmę się w następnym poście.

15.03.2011

Skąd tytuł bloga ?

Po pierwsze, dlaczego po angielsku ? Bo wydaje mi się, że w języku polskim nie ma tłumaczenia tak wyrazistego i jednocześnie lapidarnego, które oddawałoby sens tego wyrażenia. Do czego więc się ono odnosi ? Do pewnego wydarzenia w 1781 roku, kiedy armia brytyjska ścigała Amerykanów generała Greene'a przez pustkowia Północnej Karoliny. Dnia 22 stycznia, koło Ramseur's Mill, miał miejsce akt niezwykłej woli i determinacji, być może jeden z najpiękniejszych obrazów tej wojny, jeżeli o wojnie można mówić w kategoriach estetycznych. Chcąc poprawić mobilność swej armii, generał Cornwallis rozkazał spalić wszystkie wozy taborowe, poza kilkoma naprawdę niezbędnymi, a całe wyposażenie żołnierzy i oficerów, spakować w niewielkie plecaki.

Brygadier O'Hara, dowódca gwardii brytyjskiej tak o tym pisał do księcia Grafton: 
Without baggage, necessaries, or provisions of any sort for officer or soldier, in the most barren, inhospitable, unhealthy part of North America, opposed to the most savage, inveterate, perfidious, cruel enemy, with zeal and with bayonets only, it was resolved to follow Greene's army to the end of the world.

14.03.2011

pierwszy post

Ten blog poświęcony będzie symulacjom bitew, prowadzonych za pomocą figurek w skali 10 mm.
Tytuł nawiązuje bezpośrednio do wojny o niepodległość Stanów Zjednoczonych, ale zamierzam pisać także o innych interesujących mnie konfliktach zbrojnych - wojnie o sukcesję hiszpańską i amerykańskiej wojnie secesyjnej.